Przejdź do głównej zawartości

„W blasku ognia”, czyli postapokaliptyczny Dekameron to to nie jest


okładka Tytuł: W blasku ognia
Wydawnictwo: Insignis
Język: polski
Język oryginału: po polsku
Pobrałam z: Publio

Przy okazji marcowego tematu Trójki e-pik, brzmiącego „książka z motywem katastroficznym”, zrobiłam kolejne podejście do uniwersum Metra 2033. Dotychczas z tego uniwersum przeczytałam oryginalne „Metro 2033”, które podobało mi się średnio (tu recenzja) oraz „Piter”, który podobał mi się nieco bardziej, chociaż też bez rewelacji (recenzji na razie brak). Ale że nadal daję szansę  książkom z tego świata, to tym razem spróbowałam opowiadań polskich fanów Metra 2033.

We wszystkich książkach z tej serii występuje motyw katastroficzny, bo cała koncepcja świata w nich przedstawionego opiera się na historii konfliktu nuklearnego, który skończył się wielką katastrofą. Po niej ludzie, którzy przeżyli, musieli schronić się w podziemiach metra, ponieważ świat na powierzchni przestał nadawać się do życia. Oryginalne „Metro 2033” oraz większość kontynuacji dzieje się w moskiewskim metrze. Również prawie wszystkie opowiadania z opisywanego tu zbioru mają miejsce w Moskwie. Było to dla mnie niemiłym zaskoczeniem, bo spodziewałam się jednak czegoś bardziej w polskich realiach. Nie wydaje mi się, żeby polscy autorzy tak świetnie znali moskiewskie metro, aby o nim pisać. Ciekawsze byłoby dla mnie, gdyby przedstawili swoje wizje tego, co po takiej katastrofie działoby się w Polsce. Jeden z autorów nawet tak zrobił i co więcej umieścił akcję w Łodzi, z której pochodzę, ale paradoksalnie to też mi nie podpasowało. Ponieważ wszystkie inne opowieści dzieją się w Moskwie, to to jedno pasuje do nich jak kwiatek do kożucha.

Wygląda na to, że opowiadania miały być powiązane w jedną całość na sposób Dekamerona. Niestety nie wyszło to do końca, bo nawiązania do tego łączącego wątku pojawiły się tylko u kilku autorów. Szkoda, że przed wydaniem nie usiadł do tych tekstów redaktor i nie popracował z autorami nad lekkim dopasowaniem ich dzieł do całości. Dodatkowo pojawienie się łódzkiego opowiadania  w ogóle jest sprzeczne w logiką wątku łączącego.

Same opowiadania są na różnym poziomie. Większość jest zwyczajnie słaba a ich najczęstszym brakiem jest brak pointy. Ale nie mogę powiedzieć, że nie warto do tego zbioru zajrzeć (Zwłaszcza, że e-book jest darmowy, więc mało się ryzykuje). Np. opowiadanie „Pazury i kły” autora ukrywającego się pod pseudonimem malynosorozec wydaje mi się naprawdę dobre.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Dziady, część V” – porównanie e-booka i wersji papierowej

Dziadów jako lektury szkolnej nie wspominam zbyt dobrze. (Czy jest ktoś, kto wspomina dobrze?!) II część nawet mi się podobała, natomiast czytanie reszty było drogą przez mękę. Ale widać dopadł mnie lekturowy syndrom sztokholmski, bo gdy tylko zobaczyłam na serwisie wspieram.to , że ktoś zabawił się mickiewiczowskim tekstem i chce wydać dalszą część jako grę paragrafową, to zachwycona pomysłem podążyłam za nazwą serwisu i wsparłam to. W efekcie mam to dzieło zarówno w formie papierowej, wraz z dodatkowymi gadżetami, jak i w formie e-booka. Wyjątkowo mogę więc porównać jak się to czytało w obu formach. Wyjątkowo, bo normalnie nie czytam w krótkim czasie tej samej książki dwukrotnie. A że jest to gra paragrafowa , którą można przejść czterema różnymi postaciami, to powtórne czytanie nie jest nudne. Na początek wybrałam postaci kobiece i wersję papierową czytałam jako Karolina Zann, a e-booka jako Guślarka. Jakie są moje ogólne wrażenia , niezależne od formy książki? Pozytywne. Bawiłam si

„Księgi Jakubowe”, czyli czy warto czytać Tokarczuk w e-booku

Tytuł: Księgi Jakubowe Autor: Olga Tokarczuk Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Język: polski Język oryginału: polski Kupiłam w: ebookpoint Nobel dla Tokarczuk — dzisiaj w „książkowym” internecie nie ma innego tematu. Ja też dołożę swoją cegiełkę do dyskusji i do świętowania.  Z twórczości nowej polskiej noblistki dotychczas przeczytałam tylko „Księgi Jakubowe”, więc tylko na temat tej książki mogę coś powiedzieć. Czytałam ją już dość dawno: „Lubimy czytać” twierdzi, że było to niemal równo cztery lata temu. Jak dla mnie to bardzo duży odstęp czasu i aż dziw, że w ogóle cokolwiek z tej lektury pamiętam. Zazwyczaj pół roku po przeczytaniu książki pozostają mi w pamięci jedynie strzępy fabuły. A i to nie zawsze. Tymczasem w przypadku „Ksiąg Jakubowych” pamiętam (jak na mnie) bardzo dużo: nieco fabuły, niektórych bohaterów, a przede wszystkim obraz świata częściowo odwzorowanego a częściowo stworzonego przez autorkę. Wydaje mi się, że może to robić za rekomendację. Warto pr

„Trójka e-pik” 2019 – ile mnie to kosztowało?

Chwilowo zrobiłam sobie przerwę w uczestnictwie z zabawie pt. „Trójka e-pik”. Nie dlatego, że coś mi się w niej przestało podobać. Nie, to świetna zabawa i odkryłam jej przy okazji kilka fajnych książek, po które bym pewnie inaczej nie sięgnęła. Tyle, że nastąpiło pewne zmęczenie materiału i na razie muszę odpocząć. W związku z tym w zeszłym roku uczestniczyłam w niej tylko przez siedem pierwszych miesięcy. Myślę, że jest to dobry moment na pewne podsumowanie. Będzie to podsumowanie finansowe. W końcu e-booki wybiera się często z powodu ich ceny – mimo niekorzystnego VAT-u powinny być tańsze niż książki papierowe. Zobaczmy jak to wygląda w praktyce. Poniżej z podziałem na miesiące ceny wszystkich przeczytanych przeze mnie w tej akcji książek. Wszystkie zdobyłam w legalny sposób, więc jeśli gdzieś widnieje 0, to nie znaczy, że pobrałam piracką wersję, ale że wydawnictwo lub autor umożliwili pobranie jest za darmo (czasem tylko przez krótki czas). Na czerwono zaznaczone są pozy