Przejdź do głównej zawartości

„Krucha jak lód”, czyli z cukiernictwem ale bez przesłodzenia

Okładka Tytuł: Krucha jak lód
Autor: Jodi Picoult
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Język: polski
Język oryginału: angielski
Tłumacz: Michał Juszkiewicz
Kupiłam w: Publio

Nadeszła pora na ostatnią marcową pozycję przeczytaną w ramach wyzwania „Trójka e-pik”. Jest to książka z kategorii „zalegająca cegła”. Tym razem nie miałam problemów z wyborem – „Krucha jak lód” spełnia wszelkie warunki bycia „zalegającą cegłą”: zalegała mi na czytniku od 2013 roku, kiedy była do pobrania w Publio za darmo, oraz jest wirtualną cegłą (papierowe wydanie ma 616 stron).
„Krucha jak lód” zalegała u mnie tak długo, bo trochę się jej obawiałam. Mając świadomość, że tytułowa bohaterka jest niepełnosprawnym dzieckiem, bałam się trafić na jakąś ckliwą, łzawą historyjkę. Ilość stron też nie zachęcała do rozpoczęcia lektury. Na szczęście moje obawy były płonne. Owszem, nie jest to łatwa lektura, ale daleko jej do wyciskacza łez. Trochę ckliwości, zwłaszcza w zakończeniu, się pojawia, ale jest to ilość, która była dla mnie do przełknięcia. 
Ta powieść jest wielowątkową histori dotykającą wielu aspektów życia rodziny z niepełnosprawnym dzieckiem. Wydaje mi się, że dotyka wszystkich najważniejszych problemów. Ja przede wszystkim doceniam to, że autorka tak dużo miejsca poświęciła siostrze głównej bohaterki. Problemy zdrowego rodzeństwa są często pomijane a, z tego co wiem, ich życie w cieniu niepełnosprawności jest bardzo trudne.
Jedyne co mi niezbyt przypasowało w tej książce to pojawiające się co jakiś czas przepisy cukiernicze. Były dobrze wpisane w fabułę i na pewno jest to ciekawy zabieg, ale do mnie to jakoś nie trafiło.
W sumie zaskakujące jest, że jak na tak grubą książkę mam tak mało do napisania. Ale tak, to właściwie wszystko. Jak widać tak to już jest – jeśli książka jest dobra, to nie bardzo jest o czym pisać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Dziady, część V” – porównanie e-booka i wersji papierowej

Dziadów jako lektury szkolnej nie wspominam zbyt dobrze. (Czy jest ktoś, kto wspomina dobrze?!) II część nawet mi się podobała, natomiast czytanie reszty było drogą przez mękę. Ale widać dopadł mnie lekturowy syndrom sztokholmski, bo gdy tylko zobaczyłam na serwisie wspieram.to , że ktoś zabawił się mickiewiczowskim tekstem i chce wydać dalszą część jako grę paragrafową, to zachwycona pomysłem podążyłam za nazwą serwisu i wsparłam to. W efekcie mam to dzieło zarówno w formie papierowej, wraz z dodatkowymi gadżetami, jak i w formie e-booka. Wyjątkowo mogę więc porównać jak się to czytało w obu formach. Wyjątkowo, bo normalnie nie czytam w krótkim czasie tej samej książki dwukrotnie. A że jest to gra paragrafowa , którą można przejść czterema różnymi postaciami, to powtórne czytanie nie jest nudne. Na początek wybrałam postaci kobiece i wersję papierową czytałam jako Karolina Zann, a e-booka jako Guślarka. Jakie są moje ogólne wrażenia , niezależne od formy książki? Pozytywne. Bawiłam si...

„Księgi Jakubowe”, czyli czy warto czytać Tokarczuk w e-booku

Tytuł: Księgi Jakubowe Autor: Olga Tokarczuk Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Język: polski Język oryginału: polski Kupiłam w: ebookpoint Nobel dla Tokarczuk — dzisiaj w „książkowym” internecie nie ma innego tematu. Ja też dołożę swoją cegiełkę do dyskusji i do świętowania.  Z twórczości nowej polskiej noblistki dotychczas przeczytałam tylko „Księgi Jakubowe”, więc tylko na temat tej książki mogę coś powiedzieć. Czytałam ją już dość dawno: „Lubimy czytać” twierdzi, że było to niemal równo cztery lata temu. Jak dla mnie to bardzo duży odstęp czasu i aż dziw, że w ogóle cokolwiek z tej lektury pamiętam. Zazwyczaj pół roku po przeczytaniu książki pozostają mi w pamięci jedynie strzępy fabuły. A i to nie zawsze. Tymczasem w przypadku „Ksiąg Jakubowych” pamiętam (jak na mnie) bardzo dużo: nieco fabuły, niektórych bohaterów, a przede wszystkim obraz świata częściowo odwzorowanego a częściowo stworzonego przez autorkę. Wydaje mi się, że może to robić za rekomendację. Wart...

„Piastówny i żony Piastów”, czyli tylko smoków brak

Tytuł: Piastówny i żony Piastów Autor: Jadwiga Żylińska Wydawnictwo:PIW Język: polski Kupiłam w: Virtualo Nie spodziewałam się, że książka opisująca tak dokładnie, jak jest to tylko możliwe, życie polskich królowych, księżnych i księżniczek i to książka napisana w latach sześćdziesiątych może być tak wciągająca. Duża w tym zasługa samej historii. W szkole ten okres uczony jest po łepkach, a szkoda, bo jak się w niego wgryźć to jest niesamowicie ciekawy. Gdyby nie brak smoków to historie Piastów biłyby na głowę scenariusz „Gry o tron”. Co tam się nie działo! Gdyby tylko dawni polscy władcy mieli nieco większą fantazję w nadawaniu imion swoim potomkom. Czasem ciężko się zorientować, która Rycheza jest która, Bolesławów jest jak mrówków a inne imiona też występują w grupach po kilku nosicieli. Ale historia historią, każda będzie nudna, jeśli się ją nudno przedstawi. To nie ten przypadek. Żylińska opisała to tak, że trudno się oderwać. Bohaterowie i ich perypetie opisani są barwn...