Przejdź do głównej zawartości

Wszystko za Everest, czyli co mi się śniło po nocach

okladka Tytuł: Wszystko za Everest
Autor: Jon Krakauer
Tłumaczka: Krystyna Palmowska
Wydawnictwo: Czarne
Język: polski
Język oryginału: angielski
Kupiłam w: ebookpoint

Nadeszła pora na opisanie trzeciej i ostatniej książki ze styczniowej „Trójki e-pik”. Zadanie, które zostawiłam sobie na koniec, to książka o tematyce górskiej. Dotychczas nie ciągnęło mnie do tego typu literatury. Sama lubię chodzić raczej po niskich górach, które w książkach pojawiają się co najwyżej jako tło, ale rzadko są głównym tematem. A w Himalaje nie wybierałam się ani w rzeczywistości ani w lekturze. W związku z tym do wyzwania musiałam wybrać coś na chybił trafił, bo niezbyt orientowałam się nawet od jakiej książki o zdobywaniu wysokich gór warto zacząć.
Tak oto, trochę przypadkiem, trafiłam na reportaż Jona Krakauera o komercyjnych wyprawach na Mount Everest. Wydaje mi się, że trafiłam bardzo dobrze. Po pierwsze ze względu na osobę autora, a po drugie tematykę. Autor nie jest ani zawodowym wspinaczem ani też zupełnym laikiem. Dzięki temu całe to zdobywanie góry jest opisane nie z punktu widzenia „herosa”, a raczej „szarego człowieka”. Włącznie z tym, że autor szczerze pisze o swoim strachu i wątpliwościach, czy w ogóle warto iść na Everest. A z drugiej strony Krakauer wspinał się trochę już wcześniej i wie o czym pisze. No i uczestniczył w tej wyprawie a nie opisywał ją z punktu widzenia obserwatora siedzącego przed telewizorem w bezpiecznym schronieniu własnego domu. A co do tematu książki to naturalnie komercyjne wyprawy są bliższe zwykłemu człowiekowi, bo uczestniczą w nich właśnie zwykli ludzie, którzy mają tylko trochę więcej pieniędzy. Nie wszyscy są nawet bardzo bogaci, niektórzy na taką wyprawę wydają wszystkie swoje oszczędności.
Sama książka jest napisana bardzo dobrze – widać, że autor jest zawodowym dziennikarzem. Dowodem na to, jak potrafi wpłynąć na czytelnika, niech będzie fakt, że zdobywanie Everestu dosłownie śniło mi się po nocach. Co ciekawe od początku wiadomo jaki był finał całej historii a mimo to trzymała ona w napięciu.
Widać też, że mimo że autor był jednym z uczestników, to starał się pisać profesjonalnie i zachować pozory obiektywizmu. W związku z tym bezpośrednio nikogo nie oskarżył, ale między wierszami można wyczytać, kogo uważa za częściowo winnego katastrofy. W tym miejscu nie mogę nie napisać o dobrej robocie wydawnictwa i tłumaczki. W tekście jest mnóstwo przypisów, z których duża część oznaczona jest „od tłum.” i nie dotyczą one wbrew pozorom spraw językowych, a są wyjaśnieniem nieścisłości i pokazaniem szerszego kontekstu. W związku z tym czytelnik jest świadomy, że nie wszyscy uczestnicy wyprawy mają ten sam punkt widzenia co autor i że książka po ukazaniu się w USA wywołała burzliwą dyskusję. Słyszałam wcześniej dużo pochwał w stosunku do wydawnictwa Czarne, teraz mogę się do nich dołączyć.
Czy będę teraz czytać więcej literatur górskiej? Nie wiem, być może, jeśli coś mi wpadnie w ręce. Pierwszy krok już za mną.
Od początku wiedziałam, że zdecydowanie się na uczestnictwo w wyzwaniu Sardegny to dobry pomysł. Teraz, kiedy po raz pierwszy udało mi się ukończyć wyzwanie na dany miesiąc i przeczytać wszystkie trzy książki, stwierdzam, że to jeszcze lepszy pomysł niż mi się wydawało. Gdyby nie „Trójka e-pik” to nie wiem kiedy i czy w ogóle sięgnęłabym po książkę o tematyce górskiej. A było warto.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Dziady, część V” – porównanie e-booka i wersji papierowej

Dziadów jako lektury szkolnej nie wspominam zbyt dobrze. (Czy jest ktoś, kto wspomina dobrze?!) II część nawet mi się podobała, natomiast czytanie reszty było drogą przez mękę. Ale widać dopadł mnie lekturowy syndrom sztokholmski, bo gdy tylko zobaczyłam na serwisie wspieram.to , że ktoś zabawił się mickiewiczowskim tekstem i chce wydać dalszą część jako grę paragrafową, to zachwycona pomysłem podążyłam za nazwą serwisu i wsparłam to. W efekcie mam to dzieło zarówno w formie papierowej, wraz z dodatkowymi gadżetami, jak i w formie e-booka. Wyjątkowo mogę więc porównać jak się to czytało w obu formach. Wyjątkowo, bo normalnie nie czytam w krótkim czasie tej samej książki dwukrotnie. A że jest to gra paragrafowa , którą można przejść czterema różnymi postaciami, to powtórne czytanie nie jest nudne. Na początek wybrałam postaci kobiece i wersję papierową czytałam jako Karolina Zann, a e-booka jako Guślarka. Jakie są moje ogólne wrażenia , niezależne od formy książki? Pozytywne. Bawiłam si

„Księgi Jakubowe”, czyli czy warto czytać Tokarczuk w e-booku

Tytuł: Księgi Jakubowe Autor: Olga Tokarczuk Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Język: polski Język oryginału: polski Kupiłam w: ebookpoint Nobel dla Tokarczuk — dzisiaj w „książkowym” internecie nie ma innego tematu. Ja też dołożę swoją cegiełkę do dyskusji i do świętowania.  Z twórczości nowej polskiej noblistki dotychczas przeczytałam tylko „Księgi Jakubowe”, więc tylko na temat tej książki mogę coś powiedzieć. Czytałam ją już dość dawno: „Lubimy czytać” twierdzi, że było to niemal równo cztery lata temu. Jak dla mnie to bardzo duży odstęp czasu i aż dziw, że w ogóle cokolwiek z tej lektury pamiętam. Zazwyczaj pół roku po przeczytaniu książki pozostają mi w pamięci jedynie strzępy fabuły. A i to nie zawsze. Tymczasem w przypadku „Ksiąg Jakubowych” pamiętam (jak na mnie) bardzo dużo: nieco fabuły, niektórych bohaterów, a przede wszystkim obraz świata częściowo odwzorowanego a częściowo stworzonego przez autorkę. Wydaje mi się, że może to robić za rekomendację. Warto pr

„Trójka e-pik” 2019 – ile mnie to kosztowało?

Chwilowo zrobiłam sobie przerwę w uczestnictwie z zabawie pt. „Trójka e-pik”. Nie dlatego, że coś mi się w niej przestało podobać. Nie, to świetna zabawa i odkryłam jej przy okazji kilka fajnych książek, po które bym pewnie inaczej nie sięgnęła. Tyle, że nastąpiło pewne zmęczenie materiału i na razie muszę odpocząć. W związku z tym w zeszłym roku uczestniczyłam w niej tylko przez siedem pierwszych miesięcy. Myślę, że jest to dobry moment na pewne podsumowanie. Będzie to podsumowanie finansowe. W końcu e-booki wybiera się często z powodu ich ceny – mimo niekorzystnego VAT-u powinny być tańsze niż książki papierowe. Zobaczmy jak to wygląda w praktyce. Poniżej z podziałem na miesiące ceny wszystkich przeczytanych przeze mnie w tej akcji książek. Wszystkie zdobyłam w legalny sposób, więc jeśli gdzieś widnieje 0, to nie znaczy, że pobrałam piracką wersję, ale że wydawnictwo lub autor umożliwili pobranie jest za darmo (czasem tylko przez krótki czas). Na czerwono zaznaczone są pozy