Tytuł: Problem trzech ciał / Ciemny las / Koniec śmierci
Autor: Liu Cixin
Tłumacz: Andrzej Jankowski/Ken Liu
Wydawnictwo: Rebis
Język: polski
Język oryginału: chiński/angielski
Kupiłam w: Publio / Nexto / Nexto
Kiedy czytałam pierwszą książkę z serii to nieco obawiałam się kolejnych. Niestety w literaturze science-fiction powszechnym zjawiskiem jest to, że autorzy mają świetne pomysły i powstają przez to świetne początki historii, ale potem nie umieją tego pociągnąć dalej. A przede wszystkim nie umieją dobrze zakończyć. I zaplątują się we własne teorie albo pojawia się zjawisko pt. „autor popłynął”. To zresztą nie jest problem tylko science-fiction. Ale Liu Cixin dał radę. Nie zaplątał się, nie popłynął, zakończenie jest nieoczywiste, ale jednocześnie sensowne.
Autor: Liu Cixin
Tłumacz: Andrzej Jankowski/Ken Liu
Wydawnictwo: Rebis
Język: polski
Język oryginału: chiński/angielski
Kupiłam w: Publio / Nexto / Nexto
Zdecydowałam się napisać jedną notkę o całej trylogii „Wspomnienie o przeszłości Ziemi” chińskiego pisarza science-fiction Liu Cixina. Przeczytałam te książki już jakiś czas temu, więc mogę teraz na nie spojrzeć bardziej całościowo. A ponieważ właśnie zabieram się za dopiero co wydaną w Polsce inną książkę tego autora, to jest to dobry moment na podsumowanie tego, co dotychczas przeczytałam.
Przestrzegano mnie, że te książki ciężko się czyta z powodu odmienności kulturowej. Że chińskie science-fiction jest tak różne od „naszego” — zachodniego, że trudno się przestawić na ten sposób myślenia. A ja tego w ogóle tak nie odebrałam. Byłam (i jestem nadal) absolutnie zachwycona tą trylogią. Ma w sobie to, co lubię w s-f najbardziej: oparcie się na subtelnościach matematycznych i fizycznych. Dotychczas pod tym względem zaspokoił mnie tylko Asimov oraz częściowo Lem i Wiśniewski-Snerg. Przy czym, żeby była jasność, nie analizuję, czy to o czym piszą autorzy science-fiction jest zgodne z aktualnym stanem nauki. Jak byłam młodsza, to nawet chciało mi się różne takie rzeczy sprawdzać, ale teraz wystarczy mi jeśli wizja autora nie jest na tyle bezsensowna, że mogłabym to stwierdzić na pierwszy rzut oka. Do zachwytu nad geniuszem pisarza, który potrafi wymyślić i opisać subtelne zależności, nie potrzebne mi już ich zrozumienie. Więc jeśli czyta to jakaś humanistyczna dusza, której matematyka jest obca, to spokojnie — niech czyta bez przeszkód. Co najwyżej może okazać się, że trzeba być tak jak ja niepoprawnym umysłem ścisłym, żeby aż tak się tym emocjonować.
Jednocześnie wspomniana odmienność kulturowa w żaden sposób mi nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, jest to dla mnie wartość dodana. Coś nowego i fascynującego. Oprócz odmiennej narracji interesujące były całkiem nie-science-fictionowe rzeczy, takie jak opis chińskiej rewolucji kulturalnej z punktu widzenia zwykłego człowieka. A mimo że są to chińskie książki, to najnowszea historia Chin wcale nie jest w nich pokazana w pozytywnym świetle.
Przestrzegano mnie, że te książki ciężko się czyta z powodu odmienności kulturowej. Że chińskie science-fiction jest tak różne od „naszego” — zachodniego, że trudno się przestawić na ten sposób myślenia. A ja tego w ogóle tak nie odebrałam. Byłam (i jestem nadal) absolutnie zachwycona tą trylogią. Ma w sobie to, co lubię w s-f najbardziej: oparcie się na subtelnościach matematycznych i fizycznych. Dotychczas pod tym względem zaspokoił mnie tylko Asimov oraz częściowo Lem i Wiśniewski-Snerg. Przy czym, żeby była jasność, nie analizuję, czy to o czym piszą autorzy science-fiction jest zgodne z aktualnym stanem nauki. Jak byłam młodsza, to nawet chciało mi się różne takie rzeczy sprawdzać, ale teraz wystarczy mi jeśli wizja autora nie jest na tyle bezsensowna, że mogłabym to stwierdzić na pierwszy rzut oka. Do zachwytu nad geniuszem pisarza, który potrafi wymyślić i opisać subtelne zależności, nie potrzebne mi już ich zrozumienie. Więc jeśli czyta to jakaś humanistyczna dusza, której matematyka jest obca, to spokojnie — niech czyta bez przeszkód. Co najwyżej może okazać się, że trzeba być tak jak ja niepoprawnym umysłem ścisłym, żeby aż tak się tym emocjonować.
Jednocześnie wspomniana odmienność kulturowa w żaden sposób mi nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, jest to dla mnie wartość dodana. Coś nowego i fascynującego. Oprócz odmiennej narracji interesujące były całkiem nie-science-fictionowe rzeczy, takie jak opis chińskiej rewolucji kulturalnej z punktu widzenia zwykłego człowieka. A mimo że są to chińskie książki, to najnowszea historia Chin wcale nie jest w nich pokazana w pozytywnym świetle.
Kiedy czytałam pierwszą książkę z serii to nieco obawiałam się kolejnych. Niestety w literaturze science-fiction powszechnym zjawiskiem jest to, że autorzy mają świetne pomysły i powstają przez to świetne początki historii, ale potem nie umieją tego pociągnąć dalej. A przede wszystkim nie umieją dobrze zakończyć. I zaplątują się we własne teorie albo pojawia się zjawisko pt. „autor popłynął”. To zresztą nie jest problem tylko science-fiction. Ale Liu Cixin dał radę. Nie zaplątał się, nie popłynął, zakończenie jest nieoczywiste, ale jednocześnie sensowne.
Jedyne czego żałuję w tych książkach, to że na polski zostały one przetłumaczone nie z oryginału, ale z angielskiego tłumaczenia. Podejrzewam, że w Polsce nie ma zbyt wielu tłumaczy z chińskiego, którzy daliby radę z takim trudnym tekstem, ale jest to jednak wielka szkoda. Wiadomo, że tłumaczenie zawsze coś gubi, a tłumaczenie tłumaczenia gubi po wielokroć. Mam nadzieję, że jednak za mojego życia pojawi się tłumaczenie z oryginału. I oświadczam publicznie, że wtedy kupię wydanie papierowe i postawię na półce w salonie.
Komentarze
Prześlij komentarz