Przejdź do głównej zawartości

Wody głębokie jak niebo

Tytuł: Wody głębokie jak niebo
Autor: Anna Brzezińska
Wydawnictwo: Runa
Język: polski
Język oryginału: polski
Kupiłam w: Virtualo

Z książkami Brzezińskiej mam zawsze ten sam problem. Bardzo ciężko mi się je zaczyna czytać. Autorka tworzy skomplikowane światy i w żaden sposób nie stara się wprowadzić w nie czytelnika. Od pierwszego rozdziału, czy jak w tym przypadku opowiadania, jesteśmy rzucani na głęboką wodę (jak niebo) bez żadnego wyjaśnienia. Dopiero po kilkudziesięciu stronach człowiek ma wrażenie, że już trochę wie o co chodzi. To że ciężko się połapać kto jest kto, to drobiazg, bo nadmiar bohaterów rzucony na pierwszy rozdział często się w książkach zdarza. Gorzej, że tu na początku nie wiadomo też co jest co. Krótko mówiąc ma się wrażenie, że nagle przeniosło nas w inny świat  bez przewodnika i musimy się w tym świecie połapać i jakoś przeżyć. Szkoda, że autorka nie zadaje sobie trudu bycia tym brakującym przewodnikiem.
No ale jak już się przez ten początek przebrnie, to dalej jest bardzo ciekawie. Przenosimy się na półwysep bardzo, ale to bardzo podobny do apenińskiego. Wykreowany świat inspirowany był średniowiecznymi lub renesansowymi Włochami (trudno mi powiedzieć, bo nie jestem znawczynią włoskiej historii) z dodatkiem magii i demonów. Świat został stworzony bardzo misternie, ale to też znak szczególny Brzezińskiej. Bycie mediewistką widać do czegoś zobowiązuje.
„Wody głębokie jak niebo” są zbiorem opowiadań, ale są one ze sobą powiązane. Tyle tylko, że w dość nietypowy sposób. Kilkukrotnie zdarza się, że kolejne opowiadanie wyjaśnia co tak naprawdę działo się w poprzednim. No i muszę przyznać, że akurat ten zabieg mi się podoba. O ile brak wprowadzenia do świata bardzo obniżył „czytalność” (analogicznie do grywalności gier) książki, to to nie ma na to wpływu a dodaje lekturze smaku.
Moim zdaniem warto przeczytać te opowiadania.
Warto przeczytać, bo mamy kolejną książkę fantastyczną, której świat nie jest pochodną tolkienowskiego. Warto nie zrażać się mało zachęcającym początkiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Dziady, część V” – porównanie e-booka i wersji papierowej

Dziadów jako lektury szkolnej nie wspominam zbyt dobrze. (Czy jest ktoś, kto wspomina dobrze?!) II część nawet mi się podobała, natomiast czytanie reszty było drogą przez mękę. Ale widać dopadł mnie lekturowy syndrom sztokholmski, bo gdy tylko zobaczyłam na serwisie wspieram.to , że ktoś zabawił się mickiewiczowskim tekstem i chce wydać dalszą część jako grę paragrafową, to zachwycona pomysłem podążyłam za nazwą serwisu i wsparłam to. W efekcie mam to dzieło zarówno w formie papierowej, wraz z dodatkowymi gadżetami, jak i w formie e-booka. Wyjątkowo mogę więc porównać jak się to czytało w obu formach. Wyjątkowo, bo normalnie nie czytam w krótkim czasie tej samej książki dwukrotnie. A że jest to gra paragrafowa , którą można przejść czterema różnymi postaciami, to powtórne czytanie nie jest nudne. Na początek wybrałam postaci kobiece i wersję papierową czytałam jako Karolina Zann, a e-booka jako Guślarka. Jakie są moje ogólne wrażenia , niezależne od formy książki? Pozytywne. Bawiłam si...

„Księgi Jakubowe”, czyli czy warto czytać Tokarczuk w e-booku

Tytuł: Księgi Jakubowe Autor: Olga Tokarczuk Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Język: polski Język oryginału: polski Kupiłam w: ebookpoint Nobel dla Tokarczuk — dzisiaj w „książkowym” internecie nie ma innego tematu. Ja też dołożę swoją cegiełkę do dyskusji i do świętowania.  Z twórczości nowej polskiej noblistki dotychczas przeczytałam tylko „Księgi Jakubowe”, więc tylko na temat tej książki mogę coś powiedzieć. Czytałam ją już dość dawno: „Lubimy czytać” twierdzi, że było to niemal równo cztery lata temu. Jak dla mnie to bardzo duży odstęp czasu i aż dziw, że w ogóle cokolwiek z tej lektury pamiętam. Zazwyczaj pół roku po przeczytaniu książki pozostają mi w pamięci jedynie strzępy fabuły. A i to nie zawsze. Tymczasem w przypadku „Ksiąg Jakubowych” pamiętam (jak na mnie) bardzo dużo: nieco fabuły, niektórych bohaterów, a przede wszystkim obraz świata częściowo odwzorowanego a częściowo stworzonego przez autorkę. Wydaje mi się, że może to robić za rekomendację. Wart...

„Piastówny i żony Piastów”, czyli tylko smoków brak

Tytuł: Piastówny i żony Piastów Autor: Jadwiga Żylińska Wydawnictwo:PIW Język: polski Kupiłam w: Virtualo Nie spodziewałam się, że książka opisująca tak dokładnie, jak jest to tylko możliwe, życie polskich królowych, księżnych i księżniczek i to książka napisana w latach sześćdziesiątych może być tak wciągająca. Duża w tym zasługa samej historii. W szkole ten okres uczony jest po łepkach, a szkoda, bo jak się w niego wgryźć to jest niesamowicie ciekawy. Gdyby nie brak smoków to historie Piastów biłyby na głowę scenariusz „Gry o tron”. Co tam się nie działo! Gdyby tylko dawni polscy władcy mieli nieco większą fantazję w nadawaniu imion swoim potomkom. Czasem ciężko się zorientować, która Rycheza jest która, Bolesławów jest jak mrówków a inne imiona też występują w grupach po kilku nosicieli. Ale historia historią, każda będzie nudna, jeśli się ją nudno przedstawi. To nie ten przypadek. Żylińska opisała to tak, że trudno się oderwać. Bohaterowie i ich perypetie opisani są barwn...